Bolesław Lutosławski-Alchemia Portretu. Piękno zawarte w zdjęciach.

12:51

Tytuł: Alchemia Portretu
Autor: Bolesław Lutosławski
Gatunek: Fotografia
Ilość stron:261

Bolesław Lutosławski, jeden z najciekawszych, polskich fotografów portretowych. Absolwent Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wykładowca, podróżnik, realizator filmów, pracujący w międzyczasie, w Polskim Wydawnictwie Muzycznym. Mimo tylu zajęć, które towarzyszyły Lutosławskiemu, to jednak fotografię i zamiłowanie do portretu kocha przede wszystkim. Pierwsze szlaki w fotografii przecierał dzięki swej babci. Często brał udział w zdjęciach, które robiła. Nie interesowały Go pozy, czy mimika twarzy, ale samo uczestnictwo w wydarzeniu jakim była ówcześnie sesja. W późniejszym okresie dużo podróżował między Wielką Brytanią, a Polską. Jego zdjęcia publikowały między innymi "Przekrój", "Polityka", "The Guardian", "Vogue" (osiągnięcie, które zasługuje na wielkie brawa). Oprócz tego napisał kilka książek - "Czarny Łabędź" z 2009 roku, "Korzenie nie znają granic" z 2005 itp., jednakże za najważniejszą uznałabym: "Tańcząc nad przepaścią. Moja walka z rakiem" (2005), opisującą zmagania Bolesława ze straszną chorobą (książka zawiera portret lekarza, a zarazem przyjaciela "Bo", doktora Roberta Marcusa, który pomógł artyście pokonać chorobę).

"Alchemia portretu" sama w sobie jest wymownym dziełem fascynacji drugim człowiekiem. Portret według autora jest teraz wszędzie- w albumach rodzinnych, na bilbordach, w gazetach, a każdy z nich ukazuje inne uczucia (radość, smutek, złość etc.). Fotografowanie ludzi, bo o nich tu głównie mowa, to poznawanie każdego z osobna.

"Portrety są indywidualnymi opowieściami o ludziach"

Bolesław Lutosławski w pewnym momencie uzmysłowił sobie, (dzięki z resztą wybitnemu fotografowi jakim był Richard Avedon) że "kształt najbardziej skomplikowanych zdjęć formalizuje się w momencie, który trwa krócej niż uderzenie serca". Tym samym zatrzymujemy ulotną chwilę na zawsze. W swojej karierze spotkał wielu utalentowanych fotografów światowej sławy, Barnego Lotagama, Czy Bardina, którego miał okazję fotografować.

"Kto wie, może kiedy robiłem te zdjęcia, podświadomie zrozumiałem, że jedynie intymność porozumienia ma znaczenie, że jedynie spotkanie drugiego człowieka warte jest zapamiętania, a nie meble wśród których to się dzieje..Być może eteryczność chwil jest bardziej autentyczna niż miejsca, w których żyjemy"

Według twórcy zasadniczą inspiracją do zrobienia portretu jest osobowość ludzi, każdego z osobna. Rozmyśla nad tym stwierdzeniem w całej książce. Jak się dowiadujemy pozbycie się zbędnego bałaganu z planu fotograficznego pozwala na pokazanie tego, co w modelu najistotniejsze - charakteru i uczuć. W wielu sytuacjach sam model kreuje sytuację podczas sesji, co sama przyznam szczerze bardziej mi odpowiada. Swoboda z jaką pozuje jest naturalna bez zbędnego pozowania, czy wręcz aktorstwa (oczywiście nie ganię takiego podejścia).
Na dużą uwagę zasługuje dział "Moja przestrzeń". Lutosławski opisuje w nim, co znaczy mieć miejsce, w którym możemy dać się ponieść intuicji . Po przeczytaniu tych kilku kartek doszłam do konkluzji, ku mojemu zdumieniu, że mam miejsca, które dają mi dozę bezpieczeństwa, dobrze mi się w nich fotografuje i doznaję uczucia, że "wszystko będzie OK". Właśnie poprzez nie rodzą się w wyobraźni pomysły, bo podobnie jak Bolesław czuję się w nich naturalnie i nikt nie mąci mojej integralności narodzonej między mną, a modelem i spokoju, w którym się wtedy znajduję.
Album porusza bardzo ważne kwestie, uświadamia czytelnikowi coś istotnego- fotografia to nie zwykła zabawa z aparatem. Artyści niejednokrotnie czekają na moment, na jedyną w swym rodzaju chwilę aby nacisnąć spust migawki. W dużej mierze pojawiają się one spontanicznie. Czekanie, zarazem czuwanie potrafi trwać latami.
Portrety uwidaczniają zmiany jakie w nas zachodzą na przestrzeni dni, tygodni, lat. Zaobserwujemy w nich więcej niżeli mielibyśmy patrzeć w lustro.
Nie nazwałabym tej książki warsztatami, choć znajduje się w niej kilka tajników, które z kolei pomogą amatorom lub zaawansowanym robić lepsze zdjęcia. Taką podpowiedzią jest np.: Jak zmierzyć światło, jakie są materiały światłoczułe. Cały twór "Bo" porównałabym raczej do wspomnień. Mistrz prowadzi nas niemal płynnie przez rozdziały. Wspomina spotkania, biesiady - ogółem życie, i te wyjątkowe momenty, których był świadkiem.  Plastycznie, praktycznie namacalnie demonstruje sytuacje, co współgra z Jego filozoficzną stroną natury. Rozwodzi się nad kilkunastoma aspektami, jest wielowarstwowy. Zaciekawiło mnie bardzo, że po ujęciach wychodzi do pubu lub na kawę z nowo poznanymi osobami. Długo z nimi rozmawia.
Podsumowując, na piedestał wysuwa się improwizacja, zaufanie budujące relacje pomiędzy ludźmi, ale też kontakt wzrokowy.

"Intensywność spojrzeń jest pomostem do drugiego człowieka"

Znaczącą cechą winien być zmysł przewidywania okoliczności zdarzeń w czasie ruchu, wkomponowania osoby we własną przestrzeń.
Lektura sprawiła, że inaczej spojrzałam na to, czym się zajmuję. Jest prawdą, że przeglądając zdjęcia odkrywam je na nowo. Wynajduję nowe elementy, których wcześniej nie zauważyłam. Zgadzam się również z tym twierdzeniem iż "fotografowie z reguły nie lubią, gdy ktoś patrzy na nich przez obiektyw".
Bardzo trudno jest zrecenzować album będący zarazem wspaniałym świadectwem tak niezaprzeczalnie mądrego fotografa bez podawania tego, o czym owa "Alchemia" jest.
Urzekł mnie cytat o marzeniach, niesłychanie wartościowym elemencie istnienia.

"Nasze marzenia splatają się z marzeniami innych ludzi i może właśnie na tej podstawie nawiązują się przyjaźń i miłość.."
Natomiast wywód recenzyjny na temat "Alchemii portretu" zakończyć warto inną wypowiedzią.

"Każda sesja kryje w sobie niespodzianki i każda jest przejmującym w swojej intensywności odkryciem nowej osobowości. Dlatego właśnie jestem fotografem."

Serdecznie polecam wszystkim miłośnikom aparatów i tego co powstaję przy ich pomocy - piękna zawartego w każdym z nas, bo " robiąc zdjęcia nie należy tylko patrzeć, należy widzieć.


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości portalu NaKanapie

Zajrzyj i tutaj

13 komentarze

  1. w dobie wszechobecnych cyfrówek i seryjnego pstrykania zdjęć, umiejętność uchwycenia w kadrze czyjej osobowości jest prawdziwym talentem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj:)
    zajrzałam do Ciebie z ciekawości.
    Mam jedną uwagę - moje nazwisko to GołaSZewska, a nie GołaCZewska:)
    Poza tym jest miło:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oł wybacz Joanna literówka:)
    Varia, masz absolutną rację.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak wysoka ocena i świetna recenzja sprawiły, że nie mogę się jej oprzeć i czym prędzej dopisuję ją do listy życzeń:))
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystkim na prawdę polecam. Jeśli tylko ktoś choć trochę lubi fotografować.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cenię sobie dobre zdjęcia, zdjęcia artystyczne, należycie wykonane i myślę, że powyższa lektura mogłaby mi się spodobać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyznam, że album wygląda na intrygujący. Chętnie bym poczytała i przejrzała. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepiękne cytaty ! Myślę, że po nią sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekałam niecierpliwie na recenzję tej książki i z teraz już z całą pewnością wiem, że muszę po nią sięgnąć.
    Chociaż sama nigdy nie zajmowałam się fotografią, to jestem jej ogromną fanką :)
    Cieszy mnie to, że nie jest to zwykły poradnik, lecz zbiór przemyśleń, które nasuwały się autorowi w czasie swojej pracy :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Też mnie to zdumiało, że to jednak coś innego niż kolejna, schematyczna książka.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziś widziałem tę książkę w EMPIK-u. Myślę że to pozycja obowiązkowa (przynajmniej dla mnie)!

    OdpowiedzUsuń

Like us on Facebook