Aleksander Sowa - Zła miłość

11:41




Tytuł: Zła miłośćAutor: Aleksander Sowa
Rok wyd.: 2010Gatunek: Dramat
Ilość stron:54
Historia sześcioletniej dziewczynki opowiedziana przez nią samą, jakby się zdawało na początku, w tym samym wieku. Cała opowieść jest wspomnieniem snu, który mała Ania opowiada swojemu ojcu. We śnie spotyka przewodnika, który ukazuje jej różne obrazy, które z kolei raz przerażają Anię, jak np. pomieszczanie w ogniu, a raz zachwycają, jak białe obłoczki. Nie wszystko jest takie piękne jak się wydaje na pierwszy rzut oka. Przewodnikiem okazuje się mały chłopiec, na początku okaz zdrowia, niestety pod koniec snu leży na łóżku szpitalnym schorowany, co raz bardziej chudy. Chłopiec we śnie przedstawia się z jednym skrzydłem. Później dowiemy się, że jest demonem. Demon zawsze kojarzył mi się ze złem, jednak w "Złej miłości" przedstawiany jest obiektywnie. Nie wiem czy dobrze zrozumiałam, ale wydaje mi się, że choroba owego demona miała być metaforą miłości, która zła i chora zanika?
Książka ma zaledwie 54 strony. Cała przesiąknięta filozoficznymi myślami autora nie do końca przypadła mi do gustu. Osobiście lubię filozoficzne "rozkminy" o tyle, o ile są dla mnie zrozumiałe. Niestety nie jestem w stanie napisać, co tak na prawdę autor miał na myśli pisząc te krótką nowelę. Wiem, że nie jeden czytelnik miał problem z odszyfrowaniem przesłania Aleksandra Sowy.
Z tyłu okładki możemy przeczytać: "Niezwykła historia o tym, co w życiu najważniejsze, o przeznaczeniu, marzeniach, pięknie i samotności." Nie wiem gdzie jest tu ukazane piękno, ja czytając myślałam tylko o rozkładzie miłości, która w tej książce została ukazana, bo przecież była tą "złą miłością". O marzeniach też zbytnio nie było mowy, jedynie czego się dowiedziałam to, to że bohaterka chciała zostać pisarką. Może nie dokładnie przeczytałam książkę, może nie dokładnie wgłębiłam się w jej treść, ale zabijcie mnie, a dalej nie będę rozumiała, o co tak na dobrą sprawę w niej chodziło.
Jeszcze jedno nie zgadzam się z autorem z tym, iż nadzieja umiera wraz z miłością. Uważam, że to właśnie nadzieja rodzi się po utracie miłości. Jeżeli działo by się tak, jak to widzi autor, na pewno mielibyśmy większy odsetek samobójstw. Gdy wszystko traci sens to właśnie nadzieja trzyma nas przy życiu. Nadzieja w to, że będzie lepiej.Oczywiście to tylko mój pogląd.
Czy tylko ja mam tak zdanie, czy ktoś jeszcze podziela mój punkt widzenia?

Dziękuję za nowelę samemu autorowi. Chciałam się z tą książką zapoznać, choć powiem szczerze, że dalej nie wiem co o niej myśleć.


Zajrzyj i tutaj

6 komentarze

  1. Po twojej recenzji raczej nie sięgnę po nią, lekko mnie zniechęciło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ciekawa tej książki, odczuć. Mam nadzieje, ze wpadnie mi w ręce i będę mogła przeczytać.
    Pozdrawiam,
    Kass

    OdpowiedzUsuń
  3. U.. nawet nie wiedziałam, że tak nisko ocenisz tę książkę. To ja też raczej po nią nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja od dawna wyleczyłem się z tego autora i nic nie przeczytam...

    OdpowiedzUsuń
  5. również raczej po nią nie sięgnę ...

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do książki - nie wiem, jak mi wpadnie w ręce, to pewnie przeczytam, żeby się przekonać czy mi się spodoba.
    A co do nadziei - Zgadzam się z Tobą w 100%. Gdyby nadzieja umierała tak wcześnie to nie mielibyśmy nic, co trzymałoby nas przy życiu.

    OdpowiedzUsuń

Like us on Facebook